Ulica Ząbkowska vol.1

Warszawa, Ulica Ząbkowska

3 sierpnia 2015, późne popołudnie

   Upalne, sierpniowe powietrze pachniało wówczas rozgrzanym betonem i niespokojem. Ulica Ząbkowska wydawała się nigdy wcześniej nie mieć w sobie tylu nasyconych letnim żarem barw. Wciąż dawało się odczuwać ten sam klimat praskiej codzienności, zawsze odrobinę nienadążającym za bezwzględnym upływem czasu. Brakuje tu co prawda paru śladów z nastoletnich wspomnień, chociażby zamalowanego kilka lat temu melancholijno-brutalnego muralu ranionej postaci znajdującej się tuż przed tarczą do strzelania, gdzieś na wysokości jej serca. Namalowany na bocznej fasadzie jednej z kamienic, widoczny już przy wylocie na Targową, otwierał ulicę. Jego okazały rozmiar w połączeniu z gorzkim, niedelikatnym przesłaniem, zapewne wprowadzał niektórych przechodniów w niepokojący pesymizm. Innym dawał z kolei coś w rodzaju chwilowego ukojenia w metaforycznym współdzieleniu swojego cierpienia.


źródło: https://phototripblog.wordpress.com/tag/murale-na-pradze/
źródło: https://phototripblog.wordpress.com/tag/murale-na-pradze/

   Z tej strony szła Ona, naiwna dziewiętnastoletnia istota, o nieszczęśliwie rozedrganym sercu, bo trudno w jej przypadku mówić o zakochaniu jako o szczęściu. Wiedząc, że za chwilę się znowu zobaczą, będzie chciała nasycić się tym krótkim spędzonym czasem w jego towarzystwie. Minuty z nim chciałaby odczuwać tak intensywnie, jakby to miały być dni, miesiące, wieczność. Czas wówczas mógłby się zatrzymać, a nikt wokół nie istnieć. Zwyciężając z jedną chorobą, wpadła prosto w kolejną, porównywalnie uzależniającą i odbierającą trzeźwość myślenia z równie wielką siłą działania, równie podstępnie podporządkowującą swoim żądzom i ciało i umysł. Szła jednak lekko, niemal tańcząc nad popękanymi płytami chodnika, z długimi, rozwianymi włosami, w których odbijało się ostre słońce i dużymi oczami lśniącymi od ekscytacji.

   Z przeciwnej strony wśród przechodniów pojawił się w końcu On. Nadchodził niespiesznie, zawsze z tym samym, tajemniczym delikatnym uśmiechem na twarzy. Nigdy nie mogła w pełni rozszyfrować, czy tym uśmiechem kpił sobie z wszystkiego, co wokół, czy podziwiał. Natomiast zawsze czarował tym uśmiechem jej rzeczywistość.

źródło: fotopolska.eu

 
   Z tamtej właśnie strony na styku dwóch ulic Ząbkowską otwierała reprezentacyjna czteropiętrowa kamienica o kremowo-białej fasadzie. Posiadała narożny zaokrąglony wykusz ciągnący się przez trzy piętra, każde oznaczone oplatającą go falistą balustradą balkonów. Wykusz ten wieńczyła wieżyczka z zakończona kopułą z iglicą. Parter kamienicy zajmowały przeróżne lokale usługowe, wyżej mieściły się mieszkania. Kamienica wyglądała na zadbaną, najdalej kilkanaście lat temu musiała przejść remont. Budynek sprawiający wrażenie delikatnego w swej kremowości i wręcz wyrafinowanego na tle innych starych praskich kamienic. Z pewnością przykuwający wzrok, zwłaszcza dla tego, kto nieczęsto lub w ogóle nie bywał jeszcze na Pradze.


    
   Jej wzrok za to tkwił w zbliżającej się stopniowo postaci po drugiej stronie ulicy. Zatrzymała się i czekała przy Dziewczynce z chryzantemami - naklejonej postaci wyrwanej z XIX-wiecznego obrazu, Choć już lekko naderwana u dołu, jako jedyna ocalała spośród innych postaci w podobny sposób powołanych do życia na murach praskich ulic i podwórek. Czarnymi, błądzącymi oczyma patrzyła przed siebie, jej wzrok wydawał się hipnotyzować… Może dlatego jeszcze nadal trwała, niemal niezniszczona. Może dlatego, że jego wzrok był porównywalnie hipnotyzujący, a orzechowe oczy podobnie przenikające na wskroś, czekająca na niego dziewczyna nie umiała nie cieszyć się na jego widok, może to te oczy powodowały, że serce mocniej jej biło, a świat wokół topniał, wydając się o jeden ton piękniejszy. Spotkali się. Ich rozgrzane przez sierpień usta zetknęły się w delikatnym pocałunku na przywitanie. Zalana słońcem ulica stała przed nimi otworem.

 

źródło: https://wyjazdologia.pl/streetart/street-art-warszawskiej-pradze-10-dziel-ktore-warto-zobaczyc/

 cdn.

Komentarze