Neonowe kino na Ursynowie
17 września 1999, Warszawa Ursynów
Był ciepły piątkowy wieczór, kiedy tylko zaszło słońce, rozświetlone miasto zaczęło cotygodniowe świętowanie weekendu. Ludzie wychodzili z domów, biur, by po całym tygodniowym żmudnego cyklu pracy zaznać innych, bardziej kolorowych wrażeń, roztopić się w różnorodnych rozrywkach, jakie tylko mogła zaproponować stolica.
Na warszawskim Ursynowie szczególnie wrzało tego wieczoru. Otwierał się nowy obiekt oferujący rozrywkę w strumieniach świetlnych odbijanych na wielkim ekranie; świątynię dzieł filmowych, pierwszy w Warszawie i zarazem drugi w Polsce kinowy multipleks. Nowo powstały budynek Multikina znajdował się w niezwykle wygodnym i strategicznym miejscu - adres aleja KEN 60 znajdował się tuż przy wyjściu ze stacji z metra Imielin, przy dość ruchliwym, pełnym życia skrzyżowaniu, naprzeciw urzędu dzielnicy. Bryła budynku nie imponowała co prawda finezyjnymi zdobieniami, bądź intrygującymi rozwiązaniami architektonicznymi, lecz z pewnością mogła imponować rozmiarem. Elewację budynku pokrywała w dużej części przy wejściu turkusowa, przeszklona ściana kurtynowa, za dnia słabo odbijająca ulicę w niebieskich, rozmytych barwach. Za to po zmroku migotały na jej tle światła miasta. Pozostałą część elewacji pokryto ciemno-śliwkowym marblitem - płytkami o również przeszklonej, lecz nieprzeźroczystej powierzchni, niemal czarnej w nocy, lecz za dnia obrazującej odbicie nieba w fioletowo niebieskim świetle.
Przed lekko wgłębionym wejściem kłębili się ludzie. Tam też właśnie po raz pierwszy zaświecił wielki, różowy napis “Multikino” wsparty wysoko na dwóch stalowych, przechylonych ku sobie słupach. Zaraz po otworzeniu drzwi ustawiła się kolejka do kas, w niedługim czasie uformowały się też kolejki po świeży, gorący popcorn, którego zapach docierał do każdego rozentuzjazmowanego kinomana, czekającego na pierwszy seans. A miały nim być “Gwiezdne Wojny: część I Mroczne widmo”.
Oprócz popcornu w powietrzu czuć było bliżej nieokreślony zapach nowości. Wnętrze ociekające nowoczesnością próbowało udomowić świeży powiew zachodniej kultury. Dominowały tu głęboko nasycone barwy, jak granat ścian czy ciągnący się przez całą jej długość różowy neon o linearnym kształcie fal. Jak na nowoczesne kino przystało, nie było tu jasno, lecz świetliście i kolorowo. Podświetlane były ekrany nad kasami z bieżącym repertuarem, a także ekrany z kinowym menu. Niebieski neon oświetlał stoiska kas, a zielony umieszczone nieco głębiej lady, zza których sprzedawano popcorn. Po zakupie kukurydzianego złota ludzie rozchodzili się po obu stronach w ciemniejącą miękkość korytarzy, z których wchodziło się do sal. Kino liczyło ich łącznie aż 12, mogły one pomieścić maksymalnie 2700 żądnych emocji i zapomnienia o własnym światku widzów. Wielu z nich wyrobiło sobie wówczas własne wyobrażenie kina idealnego - właśnie się w nim znajdowali. Było tam jakby luksusowo.
Piątek, listopad 2006
W Warszawie zdążyło wyrosnąć już kilka kolejnych kin typu multipleks, wszystkie w ogromnych galeriach handlowych, które w ostatnim czasie zaczęły przybywać jak grzyby po deszczu. Ursynowskie Multikino wciąż jednak przyciągało rzesze wygłodniałych rozrywki obywateli. Samą instytucję kina dopełniły na parterze dwukondygnacyjnego budynku inne lokale, przede wszystkim gastronomiczne. Najbardziej charakterystycznym i obleganym z nich było Starlight Café, którego żółto-zielono-różowy neon przykuwał obiecująco wzrok z zewnątrz. Obietnica nie była próżna. Wnętrze baru, podobnie jak kino wprawiało w atmosferę weekendowego luzu. W środku wrzało od zgiełku rozmów, dopełnianego muzyką, dźwiękiem butelek i kieliszków.
źródło: https://ursynow.org.pl/ostatni-seans-filmowy/ |
Kiedy na sali kinowej seans dobiega końca, ciemność ustępuje powoli zapalającym się światłom, trzeba przyzwyczaić wzrok i myśli do własnej rzeczywistości. Nie jest to łatwy moment, nie ułatwia go konieczność przeniesienia swojego ciała wraz z tłumem przez korytarz do wyjścia. Myślami wciąż jeszcze tkwi się gdzieś pomiędzy sceną końcową a napisami, pomiędzy niedosytem bądź zaskoczeniem a nachodzącymi pytaniami. Tak bardzo nie chce się wracać i decydować co ze sobą zrobić. Ulice spływają deszczem, chłód wieczora nie sprzyja wychodzeniu na dłużej. Dobrze, że nie trzeba nawet nigdzie jechać, bo tuż obok jest Starlight, otwarty do późna w nocy. Tam można przedłużyć piątkowy stan umysłu i nadać mu więcej barw. Kilka kroków i było się w środku. Spływające po szybie krople, lśniące od świateł i deszczu ulice, oglądane w ciepłym, pełnym wrzawy i życiu miejscu, wydawały się harmonijnie wplatać w nastrój nocy.
Na antresoli naprzeciwko siebie, patrząc sobie prosto w oczy, zastygnięta na moment w ciszy siedziała pewna para. Właśnie się zaręczyli. W miejscu, gdzie cztery lata temu wybrali się tu na swoją pierwszą randkę. Ktoś inny natomiast z kimś się pokłócił. Jakaś dziewczyna z impetem podniosła się od stolika, ruszyła do wyjścia i nie wiadomo kiedy został tylko widok zamykających się za nią drzwi. Przy stoliku został mężczyzna, który zdecydował się dalej pić któreś już z kolei whisky. Seans trwał więc dalej, lecz tym razem na żywo i bez szans na powtórkę.
Piątek, kwiecień 2020
W powietrzu unosił się zapach wiosny i niepewności. Błękitne niebo rozpościerało się nad Ursynowem, słoneczne promienie zalewały opustoszałe ulice. Nie rozlegał się zgiełk jak w typowe piątkowe popołudnie. W ciszę wplatał się szum wiatru i szelest liści. Gdyby nie to, że raz na jakiś czas ktoś przeszedł z psem, ktoś inny przebiegł, czasem po jezdni sunął jakiś pojedynczy autobus czy auto, można by uznać miasto za opuszczone przez ludzkość i zostawione same sobie w wyniku dotknięcia jakąś postapokaliptyczną wizją. W rzeczywistości zdecydowana większość mieszkańców spędzała czas w domach ze względu na ogłoszoną miesiąc temu oficjalnie pandemię Covid-19. Miasto żyło więc na głębokim wdechu, w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Nikt nie wiedział za dużo, każdy myślał i mówił co innego. Przeważał w ludziach jednak niepokój, w niektórych wręcz przerażenie. Nie tylko, a może nawet i w ogóle nie z powodu obawy przed zakażeniem tajemniczym wirusem z Wuhan. Wielu z dnia na dzień zostało bez pracy bądź z zamkniętym nagle własnym przedsiębiorstwem i jedynie mglistą wizją swojej przyszłości.
Jak wszystkie inne instytucje kultury, których działalność nie została uznana za niezbędną do podtrzymywania egzystencji obywateli, tak i Multikino na Ursynowie zostało zamknięte do odwołania. Tak więc marblitowa bryła z zielono-niebieskawą taflą szkła w piątkowe popołudnie świeciła pustkami. Tafla budynku odbijała błękit nieba i zieleniejące drzewa. W środku nie było żywej istoty oprócz może pająków i podobnych im mikro żyjątek zawsze mających mniej więcej taki sam plan na życie. Nie grano więc żadnego filmu, ani nie serwowano nic spragnionym czy głodnym w lokalach na parterze. Kultowy Starlight jakby przewidując ten nagły rozpad dotychczasowego świata, został na stałe zamknięty w czerwcu zeszłego roku.
Wraz z rozproszeniem się w mieście wiosny, dotychczasowy rytm życia zastygł. Zamrożonych zostało momentalnie wiele planów, nadziei i marzeń, które być może miały nie ziścić się nigdy. Miasto wraz z tętniącymi jeszcze do niedawna instytucjami tworzącymi kulturę codzienności, ucichło. Nie wiadomo jeszcze, jaka rzeczywistość zastanie nas „jutro”.
18 sierpnia 2024 godz. 23:59
Nie mylili się ci, którzy cztery lata temu przepowiadali, że rzeczywistość, którą znali dotychczas już nie wróci. Co prawda po pandemijnych zakazach i nakazach nie zostało już zbytnio śladu, jednak doświadczanie zdarzeń przeniosło się już w niemałej części w wirtualną przestrzeń. Także między innymi kina, które wcześniej cieszyły się dużą ilością odwiedzających, nie są już tak oblegane. Nowe filmy coraz szybciej przygarniane są przez platformy streamingowe, dzięki czemu można je obejrzeć w domowym zaciszu. Długiego lockdownu, którego skutki ciągną się do dziś, i innych zawirowań ekonomicznych, nie wytrzymało wiele działalności. Pozamykano niektóre kawiarnie, restauracje, kluby i wiele innych miejsc.
Przyszedł czas, że ten los musiało podzielić słynne Multikino na Ursynowie. Intensywny weekend, podczas którego kino na pożegnanie działało 24 godziny na dobę, dobiega końca. Za minutę kino opuszczą widzowie ostatniego seansu. Polecą ostatnie napisy końcowe, po czym zgaśnie ekran. Wyłączone zostaną wszystkie światła i neony. Drzwi wejściowe zostaną zamknięte już na stałe. Charakterystyczny dla mieszkańców budynek będący jedną z kwintesencji estetyki lat 90-tych, zostanie niebawem zrównany z ziemią. Pewnie kiedyś nikt już nie będzie pamiętał o neonowym kinie. Póki co jednak niektórzy wciąż będą z nostalgią wspominać miejsce, w którym się zaręczyli, z kimś zerwali, albo z jeszcze dziecięcą ekscytacją obejrzeli pierwszy raz film na wielkim ekranie. Miasto musi przecież żyć dalej. "Przecież jutro jest kolejny dzień"...
Komentarze
Prześlij komentarz